Książka Fiodora Jefimowicza Wasyluka o niezwykle głębokiej, mocnej treści -
"Przeżywanie i modlitwa" ("Переживание и молитва. Опыт общепсихологического исследования", Москва, "Смысл", 2005)
nie jest jeszcze przetłumaczona na język polski.

Tym nie mniej, na blogu zostaną umieszczone fragmenty książki w języku oryginału.

Czynię to z potrzeby serca: aby tą pracą oddać chwalę Panu Bogu za dar wiary i owoce posługi Fiodora Jefimowicza Wasyluka
oraz dziękować Mu za opiekę nad moją rodziną.

Книга Федора Ефимовича Василюка "Переживание и молитва. Опыт общепсихологического исследования", Москва, "Смысл", 2005 не переведена еще на польский.
Тем не менее на блоге будут представлены фрагменты на языке оригинала.

Фрагмент 1: "МОЛИТВЕННАЯ АДРЕСОВАННОСТЬ ПЕРЕЖИВАНИЯ" (начало - 28 ноября 2011 г.)
Фрагмент 2: "ФОКУСИРОВКА МОЛИТВЫ НА ПЕРЕЖИВАЕМЫХ ОБСТОЯТЕЛЬСТВАХ" (начало - 6 марта 2012 г.)

От всего сердца хочу моими скромными усилиями восславить Господа за дар веры и плоды миссии Федора Ефимовича,
познакомить с его мыслями и опытом новых читателей,
а также выразить мою благодарность Господу за любовь и заботу о моей семье.

5 stycznia 2011

Spowiedź i psychoterapia - fragment 5

W tej kwestii może nam coś nie coś podpowiedzieć psychoterapia.
Pośród metod psychoterapii jest sposób, który ja nazywam psychoterapeutyczną „majeutyką”. Samo słowo „majeutyka”, przypomnę, oznacza położnictwo, wspomaganie porodu. Sokrates porównywał swoje rozmowy filozoficzne do sztuki położniczej, ponieważ nie dążył w nich do przekazania gotowej prawdy, tylko pomagał współrozmówcy ukształtować w sobie i urodzić prawdę. W psychoterapii sens metody „majeutycznej” jest w tym, żeby pomóc człowiekowi zastanowić się i inaczej, świeżym spojrzeniem popatrzeć na swoje postawy, które zawsze wydawały się nazbyt oczywiste same przez się, żeby można było w nie zwątpić. Oto przykład, który objaśnia, jak działa „majeutyka” w rozmowie psychoterapeutycznej.

Mój pacjent – Filip – już w młodzieńczym wieku pasjonował się mądrościami Wschodu, ćwiczył jogę, latem bywał w aszramie gdzieś w Syberii, jednym słowem żył intensywnym życiem duchowym i cały czas zajmował się własnym rozwojem. Ale oto zakochał się. I jego dusza zaczęła rozdzierać się między dwiema namiętnościami – jogą i ukochaną. Kiedy zaczynała przeważać joga i wyobrażał sobie, że odchodzi do aszramu i całkowicie poświęca siebie drodze samodoskonalenia, przed jego oczyma wyłaniał się obraz domu, ciepła rodzinnego, miłości i myślał: „Czyżbym na zawsze miał zostać sam?”. I urok aszramu gasł. Kiedy zaczynał wyobrażać sobie życie rodzinne – dzieci, kłopoty, szarą codzienność, to w tym momencie przerażał się, ponieważ nie było tam miejsca dla długich ćwiczeń, medytacji i mądrych traktatów. „Jakże ja będę się wtedy rozwijać?” - dzielił się ze mną swoimi wątpliwościami.
Kiedyś, gdy zrozumiałem, że on już po raz dziesiąty w swoich wahaniach wraca do tego samego, zadałem mu „majeutyczne” pytanie: „Filip, czy ja dobrze rozumiem, że Pan jest przekonany, że w każdej minucie pańskiego życia, we wszystkich okolicznościach, jakie by one nie były, Pan jest obowiązany rozwijać się?”.

Nie oczekiwałem takiego efektu.
Filip cofnął się nieco i zastygł w osłupienie na około pół minuty. W terapeutycznym wymiarze czasu to bardzo długo.
Dopiero później, przemyśliwując, co zaszło, zrozumiałem przyczynę tego osłupienia. Idea własnego rozwoju stała się dla niego na tyle oczywista sama przez się, że on przestał ją zauważać i naturalnie nie mógł widzieć, jak stała się dla niego bożkiem rządzącym jego życiem. I oto, kiedy w „majeutycznym”, nieco przejaskrawionym lustrze zobaczył samego siebie jako sługę tego idola rozwoju, był porażony. To pozwoliło Filipowi pogłębić świadomość samego siebie jako osoby wolnej, która chce i może rozwijać się, jednak wcale nie jest zobowiązana całym swoim życiem obsługiwać idei samorozwoju.
(cdn)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz